Adam Grela.
Często i dużo mówi się o ego, ale co to czym ono właściwie jest?
Czy ego w ogóle istnieje, a jeśli tak, to czy można się od niego uwolnić? I czy w ogóle trzeba, i dlaczego a jeśli tak, to czemu? A może go potrzebujemy, aby istnieć czy funkcjonować? Skąd bierze się jego siła i dlaczego ego to problem?
Ego to coś o wiele większego i szerszego niż egoizm. Jest też o wiele bardziej subtelne. Przejawia się we wszystkim, nie będąc niczym konkretnym. Choć tak trudno uchwytne, jest motorem napędzającym cały świat. Nie zna granic ani barier. Gdzie są odczuwające istoty, tam jest i ego.
Gdy mowa o ego, najczęściej myślimy o negatywnym aspekcie “ja” – związanym z egoizmem. Dostrzegamy zatem różnicę pomiędzy takiym aspektem, a bardziej neutralną funkcją “ja”, służącą określaniu czy utrzymywaniu indywidualnej osobowości. Podobnie, trudno wyobrazić sobie używanie i funkcjonowanie języka bez odnoszenia się do pojęcia “ja”.
Jednym z problemów pojawiających się przy próbie opisu ego jest fakt, że funkcjonuje ono na różnych poziomach i bywa różnie rozumiane w poszczególnych systemach psychologicznych. W tekstach buddyjskich występuje istotne rozróżnienie – mówi się o “ja” i o lgnięciu do “ja”. Pierwsze jest neutralne, związane z funkcją językową i opisową – “ja” funkcjonalne, drugie – lgnięcie do “ja” – jest wartościowane negatywnie i uznawane za podstawę niewiedzy, źródło dualizmu i cierpienia. Dla uproszczenia będę je w dalszej części tekstu określał terminem ego.
Spróbuję zdefiniować, jak rozumiem ego jako lgnięcie do “ja”. Ego to czysto nawykowa potrzeba potwierdzania siebie – swojego istnienia, czyli istnienia pewnej bazy, będącej dla ego podstawą tożsamości. Jest nią zazwyczaj ciało wraz z zespołem przypisanych mu cech oraz jakimś fragmentem otaczającego świata – pewien w dużej mierze arbitralny, dokonany na bazie indywidualnej historii i preferencji, wybór ego.
Zgodnie z buddyjskim poglądem, w nasze doświadczenie świata wkradły się dwa błędy. Po pierwsze błędne przekonanie o (i silne poczucie) prawdziwości istnienia tej bazy dla ego, a po drugie potrzeba – pragnienie jej podtrzymywania – pragnienie istnienia, jako coś, z czym się ego utożsamiło. Pierwszy błąd to tzw. zasłona niewiedzy, a drugi zwany jest zasłoną przeszkadzających emocji. Buddyzm stoi na stanowisku pustki “ja” rozumianej jako brak jego prawdziwego, niezależnego istnienia, uważając go jedynie za zbiór różnych psycho-fizycznychpsychofizycznych elementów (teoria pięciu5. skandh). Pragnienie, zaś Budda uznał za podstawą przyczynę cierpienia.
Zawieśmy na chwilę perspektywę buddyjską. Fakt złożoności i niesamoistności, a więc pustki “ja”, jest oczywisty, gdy zostanie poddany analizie logicznej. Jedyna nierozwiązana kwestia to problem pochodzenia świadomości. Jej boskie źródło postulują filozofie teistyczne oferując rozwiązanie dualistyczne – świadomą duszę i ciało. Mamy więc prawdziwie istniejącą duszę jako podstawę dla ego. Materializm z kolei widzi świadomość jako produkt ewolucji materii.
Buddyzm stoi na innym stanowisku. Mówi o strumieniu świadomości (jednym z elementów – składowych “ja” funkcjonalnego) i o ciele powiązanym zmysłami z odpowiadającym im światem. Od propozycji dualistycznej różni się tym, że sama świadomość nie jest niezależnym bytem, a także nie posiada swego stwórcy. JestWspółistnieje współzależna z pozostałymi elementami składowymi osoby, które nie mogą bez siebie istnieć. W uproszczeniu można powiedzieć, że świadomość jesto świadomością, uświadomieniem pozostałych agregatów skandh – istnieje poprzez nie i w nich się wyraża, zaś agregatyskandhy same są z kolei przejawem świadomości, jej aktywności. Całość jest więc tej samej natury i to natury świadomościowej, co likwiduje dualistyczny problem możliwości wzajemnego oddziaływania. Jest to zatem odwrotność materializmu – tutaj sama materia jest przejawem aktywności świadomości lub – w innym ujęciu – ma ewoluujące niezależnie od strumieni świadomości własne kontinuum.
W tej perspektywie – mentalistycznej – ego rozumiem jako sięgający niepamiętnych czasów nawyk – potrzebę potwierdzania i pragnienie istnienia. Mechanizm funkcjonowania ego można dobrze oddać w kategoriach ewolucyjnych, gdzie, podobnie jak doskonale przystosowane do samopowielania i podtrzymywania swego istnienia geny, tak i ego, na drodze własnej ewolucji, wypracowało i istnieje w oparciu o doskonałe mechanizmy psychologiczne służące jego zachowaniu. Analogia tym większa, od kiedy pojawiło się w użyciu określenie “samolubny gen”. Znów, istotna różnica między zachodnią psychologią materialistyczną a buddyjską nie tkwi w opisie mechanizmów psychologicznych i zachowań, ale w głębokiej ich istocie, która sprowadzi się bądź do aktywności neuronalnej systemu nerwowego i mózgu, bądź do aktywności w obrębie kontinuum świadomości, której neuronalna aktywność jest jedynie fizycznym, zmysłowym przejawem. W każdej z tych perspektyw definiuję ego jako pragnienie i wolę istnienia swowłasnjej podstawy.
W ujęciu materialistycznym ego będzie tylko świadomościowym przejawem i rozwinięciem instynktu samozachowawczego, jednak w perspektywie buddyjskiej ego jest tym, co zamyka czującą istotę we własnym, wąskim kontinuum strumienia świadomości, ograniczając percepcję całości wszechświata i zmuszając do wykonywania wciąż tych samych, potwierdzających ego nawykowych działań, ograniczających wszelką wolność i doświadczanych jako cierpienie. Właśnie ta ciasna wizja i silne doświadczenie cierpienia jest tym, co najlepiej potwierdza jego istnienie.
Przede wszystkim przejawianie się ego nie występuje tylko w sytuacji, w których wykazujemy egoistyczne zachowanie. Zgodnie z buddyjskim poglądem, dopóki nie jesteśmy oświeceni, dopóty całe nasze doświadczenie i wszelka aktywność będzie związana z ego, co wcale nie oznacza, że wszystko co robimy, musi być negatywne. Po prostu nie mamy innego wyboru, funkcjonując w nawykowy, oparty na dualistycznej percpecjipercepcji sposób. W efekcie nasz odbiór świata jest nieczysty, błędny, zaś działanie wykonywane w zamęcie ie – pomieszane prowadzi ące do negatywnych skutków karmicznch.
W kwestii doświadczania świata zjawisk, z ego wiążą się dwie grupy zasłon. W pierwszej, dotyczącej poznania, mamy wrodzone, niezachwiane przekonanie o konkretności, solidności i prawdziwym istnieniu wszystkiego, co nas otacza, w tym też i “ja”, zwane zasłoną niewiedzy. Prowadzi to do postrzegania wszystkiego w dualistycznych kategoriach przedmiotu i podmiotu, ja-inni, a dalej do konceptualizacji doświadczenia. Druga zasłona poznawcza to nasze karmiczne uwarunkowanie związane z aparatem zmysłowym własnego ciała, pozostające w karmicznej relacji z dostępnym mu światem. Innymi słowy jest to sposób postrzegania i przeżywania właściwy nam jako ludziom.
Buddyzm tybetański mówi o sześciu sferach istnienia i w każdej z nich świat ten stanowi inny zbiór nawykowych sposobów interpretowania doświadczanych zjawisk – relacji, z którymi wchodzimy w kontakt . Ta zasłona, zwana zasłoną karmana, to wypadkowa wszelkich uprzednich intencjonalnych czynów dojrzewająca w formie konkretnego zbioru przekonań, co do charakteru otaczającego nas świata i posiadanych z nim związków (zasłona karmana to nie tylko sposób doświadczania, ale też treść doświadczenia).
Te dwie zasłony same w sobie nie są niczym złym, poza tym, że zaciemniają i wykrzywiają przeżywanie zjawisk w doświadczenie sansary. Druga grupa zasłon dotyczy działania i to ona jest bezpośrednio odpowiedzialna za powstawanie negatywnego karmana, za przyszłość – one to podtrzymują doświadczenie sansary. Dualizm, leżący u podstaw, jest źródłem przeszkadzających emocji, które z kolei są motorem dla nawykowych reakcji na wszelkie emocjonalnie nacechowane sytuacje. Są to dwie kolejne zasłony: zasłona przeszkadzających emocji i zasłona nawykowych skłonności, będących zbiorem reakcji zarówno w sensie poznawczym (jako interpretacja doświadczenia, o czym była mowa powyżej), jak i w sensie nawykowego reagowania na przeżywane stany emocjonalne na poziomie ciała, mowy i umysłu. Te cztery zasłony tworzą ego.
Na naszym poziomie główny problem nie polega na tym, że mamy ego, ale że mu ulegamy, ulegamy wywołanym przez nie emocjom i nie mamy nad tym kontroli, co w efekcie zmusza nas do kompulsywnych i często wręcz niechcianych działań. To jest problem wolności do bycia sobą wbrew ego.
Spróbujmy naszkicować mechanizm jaki za tym stoi.
Zacznę od dygresji, dotyczącej wiarygodności przyjętych założeń. Otóż zakładam, że istnieje siła będąca pragnieniem, wolą istnienia. Przekonanie o tym biorę z doświadczenia: introspekcji i obserwacji. Teksty Dharmy mówią z kolei o pragnieniu, zasadzającym się na niewiedzy, jako przyczynie i źródle cierpienia i sansary. Na tym opieram moją definicję ego. Ego jest terminem zachodnim i wydaje się, że w buddyzmie nie istnieje dokładny jego odpowiednik. Zamiast tego mówi się o nieistniejącym prawdziwie “ja” i o lgnięciu do “ja”. To przywiązanie do “ja”, przejawiające się w postaci emocji pragnienia jego istnienia, przyjąłem za definicję ego.
Jak już wspomniałem, można wyróżnić istnienie czegoś, co służy za podstawę utożsamienia dla ego. To zbiór karmicznie uwarunkowanych nawyków, przekonań, które można opisać w kategoriach czterech zasłon. Jest to zbiór wielu nietrwałych, zmiennych i arbitralnie wybranych cech zespolonych ideą ego w pewną tożsamość. Ta tożsamość jest jedynie nazwą, nałożoną na przypadkowy zbiór różnych cech. Zgodnie z buddyjską teorią umysłu cechy te charakteryzują indywidualny strumień momentów świadomości – są takie a nie inne, warunkują takie a nie inne postrzeganie świata i siebie w nim. Nie ma tu nic trwałego ani konkretnego, tylko następstwo pewnych stanów – kontinuum świadomości, nie ma nic konkretnego z czym ego – wola istnienia czegoś – mogłoby się na stałe związać.
Samo ego jest jedynie pewnym stanem, ideą, pragnieniem istnienia czegoś. Istnieje jedynie jako nieustannie odnawiana kontynuacja swojej idei w strumieniu momentów świadomości. Krótko mówiąc, ego istnieje tylko wtedy, gdy pojawia się jako “ja” w świadomości, czyli wtedy, gdy funkcjonujemy w dualistyczny konceptualny sposób (czyli praktycznie zawsze). Jeśli tak, to nic dziwnego, że jedynym sposobem na utrzymanie istnienia ego jest jego nieustanne potwierdzanie.
To potwierdzanie – ego – z jednej strony utrzymuje indywidualność strumienia świadomości, nadając mu ograniczające go ramy, z drugiej strony zmusza do ciągłego działania w celu ich zachowania. Warto zauważyć, że również zwierzęta funkcjonują w dualistyczny i konceptualny sposób, nawet jeśli pewnie nie są tego świadome, instynktownie wyróżniając to czym są z otoczenia i posiadając wewnętrzne reprezentacje, choć niezwerbalizowane, zdarzeń i bodźców dostarczanych przez zmysły – w efekcie egoistycznie bronią podstawy swego istnienia. Chociaż instynktowne i ograniczone tyko do automatycznych reakcji na bodźce zmysłowe, ich działanie jest, w myśl buddyjskiego poglądu, osadzone na strumieniu momentów świadomości, co sprawia, że zwierzęta też czują. To odczuwanie odbywa się w kategoriach tego, co potencjalnie korzystne, niekorzystne lub neutralne dla potwierdzenia i podtrzymania istnienia ego – ewolucyjnie wykształcony i ugruntowany nawyk, dzięki któremu ego istnieje. (Mam tu na myśli ewolucję indywidualnego strumienia świadomości danej istoty, nie ewolucję biologiczną.)
Aktywność potwierdzania ego przyjmuje trzy podstawowe formy:
- potwierdzenie poprzez doznania zmysłowe w kategoriach odczuwania,
- potwierdzenie przez kontakt z innymi umysłami, czyli potwierdzenie przez innych,
- potwierdzenie poprzez wolne, niewymuszone działanie.
W pierwszym wypadku liczy się samo doznanie, odczucie, w drugim zauważenie przez innych – zaistnienie w ich świecie, dla nich, w trzecim możliwość wolnego działania, wpływania na bieg zdarzeń. Te różne sposoby manifestowania się ego mają swe odbicie w różnych typach osobowości. Nie chcę tu przywoływać oczywistych przykładów, nasuwają się ich tysiące.
Żeby lepiej zrozumieć funkcjonowanie ego i jego mechanizmy trzeba się po prostu dobrze przyjrzeć sobie, temu jak funkcjonujemy w różnych sytuacjach. Powyższe ustalenia będą w tym pomocne. Mając na uwadze to, co wcześniej zostało powiedziane o ego, trzeba zbadać, przykładowo – dlaczego chcę robić to a nie coś innego, co skłania mnie do takich wyborów, każe kontynuować lub przerywać daną czynność, wywołuje głód, pragnienie, senność czy rozproszenie… – w czym moje ego znajduje swoje potwierdzenie?
Reasumując, ego jest nawykiem; to sposób funkcjonowania świadomości. Te strumienie świadomości (istoty), które wyrobiły nawyk skutecznego podtrzymywania istnienia, nieustannie funkcjonują, podtrzymując krąg sansary. Ale bez obaw, zlikwidowanie ego, podtrzymującego sansarę nie zlikwiduje samego strumienia świadomości lecz jedynie jego sansaryczną kontynuację – kontynuację błędu.
Oświecenie, stan buddy, po tybetańsku określa się terminami “czystość” i “rozwój”. Czystość znaczy tu uwolnienie się od czterech wyżej wymienionych zasłon określanych mianem splamień – inaczej mówiąc, wolność od ego. W miejsce zasłon pojawiają się różne oświecone właściwości, w skrócie jest to mądrość po usunięciu dwóch zasłon dla wiedzy i oświecona aktywność po usunięciu dwóch zasłon dla działania. Nie jest to więc zniknięcie osoby, ale usunięcie splamień.
Na zakończenie wymienię kilka elementów, składających się na zespół ego:
- Aspekt energii (emocja, wola pchająca do działania)
- Aspekt tożsamości (podstawa identyfikacji)
- Poczucie istnienia (odczucie)
- Sposób istnienia (jako nawyk w kontinuum strumienia świadomości)
- Zespół mechanizmów (programy podtrzymujące – nawykowe reakcje, skłonności) sprowadzające się do trzech grup, podstawowych sposobów potwierdzania ego opisanych powyżej.